Moje kochane!
Pani Wiosna niesamowicie się postarała w pierwszym dniu swojej obecności. Widok wschodzącego słońca po przebudzeniu skutecznie umilił mi dzień, a uchylenie okna i spotkanie z nią face to face naładowało mnie ogromem energii i poprawiło samopoczucie na kolejne kilka dni. Udręczona mrozami, zimnym wiatrem, ponurą, szarą aurą i zimową depresją czuję się najcudowniej na świecie!
Mój dobry humor i wyczekany wolny czas są jednoznaczne z natychmiastową aktywnością na blogu! Dzisiaj postanowiłam zapoznać Was z moimi ukochanymi produktami do ust w kolorach nude. To będzie pierwszy taki przegląd zawartości mojej toaletki i na pewno nie ostatni.
Kupowanie i używanie produktów do ust jest jednym z moich nałogów, ale powiem Wam szczerze, że w zimie nie bardzo lubię się z kolorówką. Już samo noszenie grubych kurtek, szalików, czapek, fruwające włosy, wiatr i ciasnota sprawiają, że czuję się niekomfortowo, więc dbanie o usta ograniczało się jedynie do produktu pielęgnacyjnego, a dokładnie kokosowego masełka z Nivea.
Mając w perspektywie zrzucenie z siebie tych wszystkich warstw, bycie lżejszą i swobodniejszą wyciągam z szuflady moje cuda, które z pewnością zaczną mi teraz codziennie towarzyszyć.
Let’s meet my nudes.
(zdj z sieci)
Niektóre z produktów, które znajdą się w poście miałyście okazję już zobaczyć w haul’ach zakupowych, a z racji tego, że miały już swoje pięć minut podlinkuję Wam ich opisy pod zdjęciami. Kosmetyki podzieliłam na 4 kategorie: szminki tradycyjne, w kredce, w płynie i błyszczyki.
SZMINKI Tradycyjne
1. Trwała szminka 03 Come Naturally ESSENCE
Produkt, na który szykowałam się już od bardzo dawna, co na pewno wiecie, jeśli zaglądałyście do mojej WISH LIST. Odkąd nowa limitowanka Essence weszła do drogerii kolor 03 wszędzie, jako jedyny, był wykupiony. Po jakimś czasie straciłam już nadzieje, że uda mi się go gdzieś upolować. W końcu dorwałam go w Hebe na Dworcu Centralnym, gdzie kompletnie się tego nie spodziewałam, bo nie dość, że panuje tam wszechobecny syf i chaos, to braki w szafach kosmetycznych są ogromne.
Bardzo się cieszę, że szminka wpadła w moje ręce, choć na drugi egzemplarz niestety nie mam już chyba co liczyć – szczególnie, że podobno nie ma go już w całej Warszawie…
Jeśli chodzi o sam produkt to zacznijmy od koloru, który jest absolutnie obłędny. Nie spotkałam się jeszcze z tak zimnym, ciemnym i „trupim” odcieniem nude, którego wygląd na ustach tak bardzo mi się podoba. Szminka jest kremowa, ładnie pachnie, świetnie się rozprowadza i nie podkreśla suchych skórek. Dodatkowym jej atutem jest satynowe wykończenie. Na razie nie zauważyłam w niej żadnych minusów i mam nadzieję, że tak zostanie.
2. Hydra Extreme 210 That’s Muavie MAYBELLINE
Doskonale zdaję sobie sprawę, że ta seria została jakiś czas temu wycofana z regularnej sprzedaży. Szczerze, nie mam pojęcia dlaczego producent zrobił taką głupotę. Według mnie te szminki są jednym z najlepszych produktów do ust, jakie firma Maybelline wypuściła do tej pory. Nie dość, że są ultranawilżające, kremowe, pięknie wyglądają na ustach, to jeszcze ich trwałość jest nienaganna.
Kolor 210 to brudny, zgaszony róż idealny dla osób, które nie przepadają za pomadkami wpadającymi w brązowe tony.
Z tego, co się orientuję Callmeblondiee znalazła jej odpowiednik, który na tą chwilę jest dostępny w drogeriach.
3. Matowa pomadka 06 BEBEAUTY
Kolor 06 wpada w brązowe tony i jest zdecydowanie cieplejszym odcieniem nude.
Więcej o niej możecie przeczytać TU.
4. Aqua Platinum 480 EVELINE
Odkąd wypróbowałam szminki z tej serii jestem zdziwiona, że jeszcze nie zrobiło się o nich głośno. Są bardzo nawilżające, ładnie pachną, a krycie możemy dowolnie stopniować. Nie wykazują się nie wiadomo jaką trwałością, ale jestem im to w stanie wybaczyć. Dodatkowo cena, jak za taką jakość, jest bardziej niż przyzwoita – ok. 11 zł.
Numer 480 to po prostu bardzo ładny, neutralny beż z odrobiną brązowego pigmentu.
Producent oferuje nam bogatą gamę kolorystyczną, w której aż roi się o „nudnych” odcieni, więc niezależnie od typu urody, karnacji czy preferencji każda z Was znajdzie coś dla siebie.
SZMINKI W KREDCE
5. Trwała szminka Color Wear 4 LOVELY
Niech nie zwiedzie Was kolor, który widzicie w opakowaniu. Na ustach wygląda zdecydowanie subtelniej. Przypomina nim pomadkę z BeBeauty, chociaż ten odcień jest o wiele chłodniejszy.
Konsystencja jest delikatnie tępa, ale tylko dlatego, (o czym nie wspomina producent) że produkt ma matowe wykończenie. Szminka jest komfortowa w noszeniu, bo w ogóle nie czuć jej na ustach. To jeden z moich najtrafniejszych zakupów, a w połączeniu z konturówką daje bardzo modny ostatnio efekt „Kylie Jenner lips”.
6. Balsam koloryzujący Lasting Finish Colour Rush 200 Keep Mauving i 710 Drive Me Nude RIMMEL
O tych produktach rozpisałam się w ostatnim Haul’u zakupowym i ani trochę nie zmieniłam zdania na ich temat.
SZMINKI W PŁYNIE
7. Lip Lava „Forgiven” MAKEUP REVOLUTION
Wiecie, że uwielbiam markę Makeup Revolution. Ich produkty mają świetną jakość i bardzo niską cenę. Szminki w płynie z serii Lip Lava to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Są bardzo mocno napigmentowane, wygładzają usta i pozostają na nich długi czas. Opakowanie jest bardzo praktyczne, a aplikator pozwala na precyzyjne nałożenie produktu. Formuła wzbogacona o witaminę E dodatkowo dba o pielęgnację. Jestem zachwycona tą szminką i na pewno niedługo w moje ręce trafi kolejny odcień.
Kolor „Forgiven” to bardzo ciepły, beżowy brąz z pomarańczowymi tonami. Fajna, „inna” alternatywa dla klasycznych odcieni nude.
8. Soft Matt Lipcream 95 G MANHATTAN
Produkt warty uwagi, niestety również bezsensownie wycofany z oferty marki Manhattan. Więcej o nim w haul’u zakupowym.
BŁYSZCZYKI
9. Lip gloss Love Story 306 INGRID
Zacznę od tego, że ten produkt absolutnie nie powinien być nazwany błyszczykiem ze względu na swoją pigmentację. Jak dla mnie, jest to lekka szminka w płynie z możliwością fajnego stopniowania krycia. Z marką Ingrid nie miałam wcześniej do czynienia, ale chyba się jej uważnie przyjrzę, bo po pierwszym zakupie jestem mile zaskoczona. Szminka pachnie ciastem czekoladowym, łatwo i przyjemnie się rozprowadza, komfortowo nosi i bosko wygląda na ustach. Z trwałością co prawda jest średnio, ale do tej cechy produktów nie przywiązuję tak dużej wagi. Opakowanie zauroczyło mnie wzorem ażurowych motyli, a cena nie nadwyrężyła portfela (ok 10 zł).
Numer 306 to delikatnie brązowy odcień nude, bardzo uniwersalny i pasujący każdemu.
10. XXXL nude lipgloss 06 Soft Almond ESSENCE
Kolejny produkt z ostatniej limitowanki Essence. Ostatnio bardzo spodobał mi się wygląd błyszczyków na moich ustach, używam ich i kupuję teraz częściej niż pomadki. My kobiety jesteśmy zmienne, więc nie dziwią mnie takie zjawiska.
XXXL nude lip gloss nie ma nic wspólnego z efektem powiększonych ust. Właśnie ze względu na jego nazwę trochę wahałam się przy zakupie, bo nie przepadam za mrowieniem i pieczeniem ust (dość mam tego uczucia w zimie). Mimo wszystko zaryzykowałam i bardzo mocno bym żałowała, gdyby został na półce w drogerii.
Błyszczyk nie lepi się, daje wrażenie nawilżonych ust, przyjemnie się nosi i pięknie błyszczy. Opakowanie jest dość spore, więc mam nadzieję, że wystarczy mi na długo.
Odcień 06 sprawia, że usta są delikatnie bledsze, a na moich to niezłe wyzwanie, bo są bardzo napigmentowane. Aktualnie jest moim ulubieńcem, który towarzyszy mi non stop.
11. Beautifying Lip Smoother 010 Sweet Caramel CATRICE
Przyznam się, że kompletnie nie rozumiałam wszechobecnego zachwytu nad tym produktem. W sklepach stacjonarnych był wymieciony z regałów, w internetowych drogeriach też był wiecznie niedostępny. Cały czas zastanawiałam się co on ma takiego w sobie, że jest na niego taki boom.
Teraz już wiem i jestem pewna, że na jednym opakowaniu się nie skończy.
Koloru na moich ustach nie widać, więc tak naprawdę nie ma znaczenia, który kupicie. Chyba, że Wasze wargi są bardzo blade – wtedy 06 nada im ładny efekt nude.
Nie bez powodu jest nazwany „wygładzaczem” i „upiększaczem”. W sekundę sprawia, że nasze usta wyglądają na niesamowicie zadbane, zdrowe, pełniejsze i gładsze. Jest po prostu inny i do tej pory nie znalazłam produktu, który swoimi właściwościami i działaniem byłby podobny do tego. Hit! – nie mam nic więcej do dodania.
SWATCH’E
Tak wygląda mój przepis na naturalne usta w kolorach nude.
Jeżeli macie ochotę na kolejny przegląd mojej toaletki, to koniecznie dajcie znać, co chciałybyście w nim zobaczyć.
Jestem też bardzo ciekawa Waszych ulubieńców – chętnie wypróbowałabym coś nowego!
Wszystkim Wam życzę miłej niedzieli, trzymajcie się cieplutko i mam nadzieję, że miło spędziłyście dziś ze mną czas.
Ściskam.
pannajulia.
Piękne kolory, lecę jutro na zakupki 😉
PolubieniePolubienie
Będzie mi miło, jak dasz znać co kupiłaś. 🙂
PolubieniePolubienie
Kupiłam pomadkę i błyszczyk z Essence. Razem wyglądają świetnie! 😉
PolubieniePolubienie
Ja się w nich totalnie zakochałam! Niech Ci się dobrze spisują. 🙂
PolubieniePolubienie